W poniedziałek ceny złota wystrzeliły w górę do 2145,17 USD, wyznaczając nowy historyczny rekord, żeby następnie równie gwałtownie się załamać i zamknąć dzień na poziomie 2028,87 USD. Na wykresie została wyrysowana ogromnych rozmiarów świecowa formacja spadającej gwiazdy, która następnego dnia została potwierdzona przez spadkową świecę. Już sama ta formacja przekonuje o końcu wzrostów na rynku złota. A tu dodatkowo mamy jeszcze zwrot z poziomu oporu 2070,57-2079,55 USD, jaki tworzą średnioterminowe szczyty z sierpnia 2020, marca 2022 i kwietnia 2023. Trudno o mocniejszy podażowy układ. Sytuacja na wykresie dziennym i tygodniowym złota wyraźnie sugeruje, że właśnie byliśmy świadkami utworzenia kolejnego średnioterminowego szczytu. To zapowiedź spadków w kolejnych miesiącach. I nawet jeżeli założymy, że obserwowana w długim terminie dotychczasowa cykliczność na rynku złota zostanie zachowana i za kilka miesięcy ponownie zostanie wyznaczony nowy historyczny rekord, to nie powinno to się stać wcześniej niż za około pół roku.

Złoto zawróciło nie tylko z poziomu dotychczasowych średnioterminowych szczytów, ale również z poziomu górnego ograniczenia rysowanego od 2 miesięcy kanału wzrostowego. Ten ostatni powinien teraz posłużyć do przewidzenia krótkoterminowych ruchów. Póki co, strefa wsparcia tworzona przez dolne ograniczenie tego kanału (2001 USD), lokalne maksimum z końca października (2009,38 USD) i 38,2 proc. zniesienie Fibo ostatnich wzrostów (2018 USD) zadziałało. Stąd możliwe jest, że strona popytowa spróbuje podciągnąć rynek wyżej. Pierwszy opór znajduje się na 2048 USD, a kolejny na 2070,57 USD. Tam otwieranie krótkich pozycji będzie relatywnie bezpieczne. Tam, lub dopiero w momencie wybicie notowań poniżej 2000 USD, co byłoby kolejnym podażowym sygnałem.